Logo Akademicki klub żeglarski AGH

Akademicki Klub Żeglarski
AGH

Znaczy AGH 2013 – Afryka

Znaczy AGH… Znaczy PORZĄDNIE
Rejs żaglowcem do Afryki
Malaga – Melilla – Alicante
26 październik – 2 listopad 2013

Akademicki Klub Żeglarski AGH wypłynął już w niejeden europejski rejs, przyszedł więc czas na podbój nowych kontynentów. I tak, 26 października 2013 roku grupa 34 studentów, doktorantów i pracowników Akademii Górniczo-Hutniczej, wyruszyła na morski „podbój” Afryki. Podróż rozpoczęła się w hiszpańskiej Maladze, w której zaokrętowaliśmy się na naszej jednostce s/y Kapitan Borchardt, najstarszym polskim żaglowcu. Ten 95-letni szkuner gaflowy od wielu miesięcy rozbudzał nasze młode, inżynierskie i żeglarskie umysły, gdy wpatrywaliśmy się w jego plany i rysunki techniczne. Odnalezienie go w miejskim porcie nie stanowiło wielkiego problemu, ponieważ dookoła niego kłębił się tłum turystów, robiących sobie zdjęcia na jego tle i liczących na możliwość wejścia na pokład, a na flagsztoku dumnie powiewała biało-czerwona bandera, wywołująca u nas poczucie dumy. Cóż się zresztą dziwić, nasz żaglowiec wyglądał naprawdę imponująco.

Po przywitaniu oraz zapoznaniu się z zawodową załogą (kapitanem, bosmanem, mechanikiem i kukiem) oraz czterema oficerami, a także długo wyczekiwanym obiedzie, wyruszyliśmy na zwiedzanie Malagi, w końcu rano – po szkoleniu z bezpieczeństwa oraz obsługi jednostki, mieliśmy opuścić hiszpański port i wyruszyć przez Morze Alborańskie w stronę Czarnego Lądu. Pogoda dopisywała, czego nie można jednak powiedzieć o wietrze, w związku z czym sporą część trasy pokonaliśmy, płynąc na silniku, jednak już niedługo mieliśmy się przekonać, że brak wiatru to nie taka zła sprawa… Żegluga była o tyle ciekawa, że przekraczaliśmy szlak żeglowny, którym przemieszczały się kontenerowce z Cieśniny Gibraltarskiej do zachodnich części basenu Morza Śródziemnego i z powrotem. Szczególną atrakcją były nocne wachty nawigacyjne, w trakcie których jednostki te były zaledwie odpowiednim skupiskiem światełek, na podstawie których należało rozpoznać ich położenie oraz kurs; oczywiście wszystko to można było zweryfikować za pomocą AIS’a oraz radaru. Analizowanie kursów jednostek i wyznaczanie bezpiecznej trasy nie jest niczym innym, jak tylko analizą skupiska wektorów na płaszczyźnie rozfalowanego morza, a wektory przecież są na uczelni z nami codziennie! W trakcie podróży, szczególnie nocą, mogliśmy liczyć na towarzystwo delfinów, które płynąc przy kadłubie jachtu, chętnie pozowały do zdjęć. Mieliśmy okazję nauczyć się nazw wszystkich lin na żaglowcu, oznakowania jednostek na morzu oraz zrobić tzw. „koty”, służące do ochrony żagli przed tarciem o dirki.

Po kilkudziesięciu godzinach w morzu dopłynęliśmy do wybrzeży Afryki, cumując w hiszpańskiej enklawie Melilli, graniczącej z Maroko. Spędziliśmy tutaj półtorej dnia, zwiedzając miasto, w którym bardzo dostrzegalne były zarówno europejskie, jak i arabskie wpływy. Niektórym udało się przekroczyć granicę i odwiedzić Maroko. Teren Melilli, a szczególnie jej obrzeża, były pilnie strzeżone przez policję oraz wojsko, nad miastem często latały śmigłowce wojskowe „Chinook”. W trakcie zwiedzania, na Morzu Alborańskim rozpętał się sztorm, który był mocno odczuwalny w trakcie spacerów uliczkami Melilli. Nie mogliśmy jednak dłużej stać w porcie, kiedy tylko prognozy na to pozwoliły, wypłynęliśmy – w końcu czekała nas jeszcze daleka droga do Alicante. Sztorm co prawda nas zaledwie „musnął”, jednak tzw. „martwa fala” utrzymała się przez najbliższe kilkanaście godzin, co dość dotkliwie odczuła załoga s/y Kapitana Borchardta. Później morze uspokoiło się, więc mogliśmy przez kolejne 2 doby w spokoju żeglować wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża.

Gdy dopłynęliśmy na redę portu w Alicante, stanęliśmy w dryfie i wtedy odbył się chrzest morski, aby szczury lądowe mogły ewoluować w wilki morskie. Smutno było cumować! Czekało nas jednak jeszcze zwiedzanie jednego z większych miast w Hiszpanii, ponadto wszyscy obiecaliśmy sobie, że już niedługo popłyniemy na kolejny rejs i jakoś uda nam się przeczekać ten czas na lądzie. Do Polski wróciliśmy szczęśliwi i pełni nowych wrażeń, zresztą to jeszcze nie koniec „Znaczy AGH” – z wydarzeniem tym związany jest również cykl wykładów, z których część miała już miejsce – m. in. szkolenie regatowe oraz szkolenie z zakresu obsługi radia SRC, natomiast pozostałe wykłady odbędą się w nowej siedzibie AKŻ AGH, której oddanie ma wkrótce nastąpić. Bardzo dziękujemy przede wszystkim Pani prorektor prof. Annie Siwik za wsparcie oraz objęcie patronatem tegoż wydarzenia, a także wszystkim, którzy przyczynili się do jego organizacji. To dopiero początek naszych morskich dalekich podbojów…

Dorota Jeziorowska
Wojciech Sajdak

Skip to content